piątek, 30 września 2016

Prolog – W deszczu

Donośny tupot szpilek przedzierał się przez zalaną ulicę. Neony pobliskich knajp odbijały się od mokrego asfaltu. Wśród tysięcy kropel deszczu, do domu zmierzała sfrustrowana Rebeka. Przemoczone włosy i rozmazany makijaż nie działał pozytywnie na jej samopoczucie. Była wściekła. Niby i tak myślała o odejściu z „Divy”, ale jeszcze nie teraz. Wielka dziennikarka, pomyślała ironicznie kobieta. Zanim trafiła do tego podrzędnego pisemka o gwiazdach, przez długi czas nie mogła znaleźć pracy, tą zresztą i tak dostała po znajomości. A teraz co? Została z niezapłaconym rachunkiem za mieszkanie, pustą lodówką i ogromnym uczuciem beznadziejności w wielkim, życiowym szambie. Jednak wiedziała, na co się pisze, wiedziała, że bycie dziennikarką najprawdopodobniej nigdy nie będzie opłacalne. W takim razie czemu to wybrała? Z pasji? Z rodzinnej tradycji? Nie, z braku lepszych perspektyw. Wybierając studia, nie wiedziała ani kim chce być, ani co robić. Chciała tylko utrzeć nosa swojemu ojcu, który nigdy w nią nie wierzył, a przy okazji podkradła się pod marzenia swojej przyjaciółki i wraz z nią poszła na dziennikarstwo. Teraz już wie, że to było błędem.
Będąc już w okolicy swojego domu, kobieta zaczęła składać parasol. Coraz mniej kropli spadało na ziemię, a zza chmur zaczął wyglądać pełny księżyc. Rebeka spojrzała na niego, myśląc, czy kiedykolwiek było od niego jeszcze dalej, gdy niespodziewanie uderzyła w słup. To prawda, była bardzo niezdarna. Kiedy upadała, wypuściła z dłoni parasol, który momentalnie przeturlał się na drugą stronę ulicy, by już za sekundę zmienić się pod kołami samochodu w miazgę. Kobieta miała więcej szczęścia, upadła twarzą na betonowy chodnik. Konfrontacja nosa z podłożem spowodowała potężny krwotok. Ulica była całkowicie pusta, nawet auto, które zniszczyło jej parasol, odjechało w siną dal. Rebeka nie wytrzymując już więcej, oparła się o słup plecami i zaczęła płakać. Tylko tyle mogła zrobić. Nie miała już dokąd wrócić ani u kogo się schronić. Mogła jedynie płakać. I nawet te łzy znikały pod wpływem narastającej fali deszczu, mieszając się w rynsztoku wraz z krwią. Nie miała wtedy już nic do stracenia, postanowiła zakończyć to wszystko. Widząc nadjeżdżające reflektory, sturlała się na mokry asfalt, jak to wcześniej zrobiła jej parasolka i zamknęła oczy. Chciała, aby auto roztrzaskało ją na tysiące kawałków, żeby nawet rodzina nie potrafiła jej rozpoznać na sekcji zwłok. Tak by było lepiej, pomyślała chwilę przed wypadkiem.
To trwało sekundę może sekundę, a może tysiące lat. Najpierw usłyszała pisk hamującego auta, by chwilę później stać się zabawką praw fizyki. Leciała ponad wielką kałużą, nie myśląc już o niczym. Chciała być po tej legendarnej, drugiej stronie. Kiedy upadała, powoli traciła świadomość, odbijając się od mokrego asfaltu, nie czuła już nawet bólu. Ostatnie co zapamiętała to głos męski i zadziwiająco spokojny:
— Żyje — powiedział. Po chwili zwrócił się do niej. Już wszystko w porządku Rebeko.
I nastała ciemność.

6 komentarzy:

  1. Przyznaję, kupiłaś mnie tytułem; przez to miałam dość wysokie oczekiwania, których prolog niestety nie spełnił, ale wpadnę przeczytać pierwszy rozdział, bo tak na dobrą sprawę, nie wiadomo jeszcze, o czym to opowiadanie dokładnie będzie.
    Może to i podle zabrzmi, ale podoba mi się kreowanie bohaterki na taką, której niezbyt w życiu wyszło (póki co przynajmniej). Chyba mam niedosyt czytania o tego typu postaciach...
    Jedynie przyczepię się do tego, że w końcówce pierwszego akapitu i na początku drugiego powtarzasz "już" i chętnie bym jedno z nich zjadła :)
    Poza tym napisałaś, że Rebeka po uderzeniu w słup spadała. Ja myślę, że jednak upadała.
    I jest jeszcze jedna rzecz, nad którą się zastanawiam. Nie jestem co prawda specjalistą od wypadków, ale skoro kobieta sturlała się z chodnika, to leżała na jezdni - czy wtedy faktycznie uderzona kołami dostałaby niemalże skrzydeł, żeby wzlatywać ponad kałużami? Myślę, że byłoby to trochę mniej efektowne.
    I wybacz mój brak empatii, ale kiedy Rebeka uderzyła w słup, wybuchnęłam śmiechem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, to dopiero prolog, po tym nigdy nie należy dużo oczekiwać (znaczy, mam nadzieję, bo u mnie tak to zazwyczaj wygląda).
      Masz rację, już poprawiam, po prostu gonił mnie czas i... No zdarza się, ale super, że zwracasz uwagę! Powtórzenia to moja zmora...
      I to z Rebeką, też masz rację, upadła, kolejne niedociągnięcie. Muszę se wreszcie znaleźć betę...
      A co do wypadku, to przy odpowiednim rozpędzeniu myślę, że byłoby to możliwe. Fakt, realnie nie wyglądałoby to tak spektakularnie, ale cóż, bez naciąganych sytuacji nie byłoby dobrych horrorów, nie uważasz?
      No i super! Jeśli postać wzbudza w Tobie jakiekolwiek uczucia, świadczy o tym, że czytanie tego nie jest stratą czasu.

      Dziękuję Ci bardzo za ten komentarz! To naprawdę motywuje! ^^

      Usuń
  2. Jestem oczarowana!
    Prolog był bardzo krótki, lecz pełen uczuć, dobrze zaplanowany. Smutna historia z (na szczęście) nie aż tak smutnym zakończeniem. Rozumiem, że to początek nowego życia. Czy wyobraźnia zbyt mnie ponosi?
    Trafiłam tu dzięki Euforii, zainteresował mnie tytuł oraz opis. Postanowiłam wpasc i... Nie żałuję. ;)

    Czy mogłabyś mnie proszę poinformować, gdy dodasz pierwszy rozdział? Nie chcę tego przegapić, a zakręcona jestem.

    Pozdrawiam, zostawię namiary na siebie: https://icedaughter.blogspot.com
    Spamownik to ostatni kwadrat odwrócony o... 90 stopni? Nwm ile pamiętam z majmy. :D

    Trzymaj się ciepło, dużo weny życzę! Mam wrażenie, że totalnie mnie kupisz tym opowiadaniem. I te nazwy stron. :o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem... Raczej zbyt szczęśliwe zakończenie to to nie było.

      Marketing działa cuda.

      Na pewno zajrzę!

      Także mam taką nadzieję droga Justyno!

      Usuń
  3. Na razie nie wiem. Całkiem spoko, chociaż odrzucaja mnie wszelkie teksty umiejscowione w Polsce, a tu najwyraźniej tak jest. Przydałby się też jakiś opis opka, bo na razie po prologu nie da się wiele wyciagnąć.
    Pozdrawiam i poczekam na next,
    Sleepka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama przez długi czas miałam awersję do historii, które dzieją się w Polsce, jednak po pewnym czasie moja irytacja, do hołdowania USA tak wzrosła, że postanowiłam spróbować czegoś nowego... I tak oto powstało KLU. Nie bójmy się promować swojej kultury, to naprawdę jest fajne! ^^
      Opisik będzie, ale jeszcze nie teraz.

      Usuń